środa, 14 sierpnia 2013

Meksyk - Jukatan

W hostelu w Meridzie poznałam dziewczynę z Niemiec. Nina, z wykształcenia geolog. Gdyby mi tego nie powiedziała to przypuszczałabym, że z zawodu jest fryzjerką i że zabrała ze sobą połowę sprzętu aby w Meksyku otworzyć swój zakład. Ze zdziwieniem i przerażeniem patrzyłam jak wyciąga ze swojego plecaka: suszarkę ( w Meksyku jest taki upał że po wyjściu spod prysznica włosy są prawie od razu suche!), lokówkę, tony odżywek, szamponów i innych pierdołów. Pomijam fakt, że miała włosy ledwo do ramion! Zastanawiałam się czy aby nie pomyliła miejsc ale nie chciałam robić uszczypliwych uwag zwłaszcza, że Nina prawie wcale nie mówiła po angielsku. Dziwiło mnie jednak jak można brać taką masę butelek i tyle sprzętu, który tyle waży! Sama na miesięczną podróż po Meksyku spakowałam się w bagaż podręczny a i tak stwierdziłam pod koniec, że parę rzeczy i tak było zbędnych.

Nina była jedyną osobą w hostelu, która nie miała żadnych planów podróżniczych, nawet nie wiedziała co warto zobaczyć w okolicy pomimo wielu przewodników, które ze sobą zabrała. Zaproponowałam jej wyjazd do Chichen Itza na który natychmiast się zgodziła.

Chichen Itza
Ta nazwa od razu przychodzi na myśl gdy mówi się o Jukatanie. Chyba żadna wycieczka nie może istnieć bez tego punktu w programie. Chociaż ośrodków w których żyli Majowie jest wiele do tego przybywają największe tłumy turystów. Ilość zwiedzających jest proporcjonalna do ceny biletu - ta zaś była kosmiczna!

Podobnie jak w Teotihuacan tak i tutaj upał był nieziemski. Brak cienia ( ok było parę drzewek ale aby usiąść pod nimi to trzeba było walczyć o nie), tłumy turystów i tyle samo wrzeszczących sprzedawców próbujących sprzedać maski, kamienie, talerze i naszyjniki sprawiały, że chciałam opuścić to miejsce tak szybko jak było to możliwe. Wśród turystów burżuazyjni Polacy. Nie wiem jak to możliwe - niby mówi się, że Polacy nie mają na nic pieniędzy a ja gdziekolwiek się ruszę to wszędzie ich widzę i słyszę!Podpytuję o ich program podróży. Słyszę jakiś bełkot. Z kilku osób stających koło mnie nikt nie potrafił dokładnie wymienić co zobaczyli i gdzie jadą. Podpowiadam: widzieliście to, to, to albo to? Próbowaliście tego, tego albo tamtego? Jedyne co usłyszałam to to, że czeka ich  "rejs po Morzu Karaibskim ekskluzywnym statkiem"i, że nocują tylko w "ekskluzywnych hotelach". "Biedni" zorganizowani turyści pomyślałam. Wrócą do Polski i o Meksyku nie będą mieć bladego pojęcia.

Pierwszą i jednocześnie największą atrakcją na którą napotyka turysta jest piramida schodkowa zwana Piramidą Kukulkana. Niestety wejście na nią jest zakazane. Podobnie ze znajdującą się z tyłu Świątynią Wojowników do której także wstęp jest niedostępny. Także El Caracol czyli wieża, która prawdopodobnie służyla jako obserwatorium astronomiczne była zamknięta.

Moja opinia: z całą pewnością miejsce warte zobaczenia ale mnie nie powaliło na kolana. Chyba tak już bywa, że to co jest tak bardzo reklamowane bardzo często rozczarowuje. Parę osób, z którymi rozmawiałam stwierdziło podobnie - miejsce lekko rozczarowuje ale jeśli ktoś jest w Meksyku i go nie widzi to czuje niedosyt. Czasem zwyczajnie trzeba coś zobaczyć aby wyrobić sobie własne zdanie.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz