czwartek, 11 września 2014

Japonia - Tokio Shibuya i Takeshita Dori


Shibuya jest najbardziej ruchliwym skrzyżowaniem w Japonii. Kiedy wiedziałam już że spędzę trochę czasu w Japonii wiedziałam, że na pewno muszę zobaczyć Złoty Pawilon w Kioto i właśnie owo skrzyżowanie. Tego co dzieje się na skrzyżowaniu w momencie zmiany świateł nie da się opisać -  trzeba to po prostu przeżyć. Wraz ze zmianą świateł tłumy ludzi przechodzą jednocześnie na drugą stronę ulicy ocierając się o siebie i przepychając. Ludzie nawet na siebie nie patrzą są anonimowi. Zależy im jedynie na tym by jak najszybciej przejść na drugą stronę. Samotność - to jest właśnie to czego doświadcza się w dużych miastach. Nie tylko w Tokio ale w żadnym innym miejscu nie czuć tego tak wyraznie.


Niedaleko Shibuya jest Takeshita Dori. Jak je nazwałam – najbardziej odpałowe miejsce w Tokio. Ulica, która jest wyznacznikiem mody dla japońskich nastolatek. To jednak co tam można zobaczyć z jednej strony zaskakuje a z drugiej strony przeraża. Buty na gigantycznych koturnach, przezroczyste spódnice, bluzki z wizerunkami wampirów. Prawdziwe szaleństwo, w którym uczestniczy nie tylko młodzież japońska ale i … rodzice. A ja chodzę, obserwuję i zastanawiam się czy to czasy się tak zmieniły czy ja się już tak zestarzałam, że nawet nie mogę sobie wyobrazić siebie parę lat wcześniej w takich strojach jakie tam były prezentowane…


Szykuję się na pociąg na lotnisko. Jestem na właściwym peronie. Ponieważ część pociągów ma miejsca z rezerwacją całkowitą a część z rezerwacją częściową szukam miejsca w którym zatrzyma się pociąg z wagonami bez rezerwacji miejsc. Rezerwacji nie miałam bo nie chciało mi się czekać w kolejce po numerek miejsca.  Miejsc takich na peronie nie było. Wracam więc do miejsca gdzie stalam na początku. Nagle przejeżdża koło mnie pociąg. MÓJ POCIĄG, którym miałam dotrzeć na lotnisko. Okazało się, że miał tylko dwa wagony, które zatrzymały się na samym początku peronu. Gdybym stała tam gdzie stałam to już bym w nim była, ale przez własną głupotę muszę czekać na kolejny. Okazuje się, że kolejny jest dopiero za pół godziny. Sprawdzam o której mam lot i zaczyna mi się robić słabo bo wszystko na to wskazuje, że spóznię się na samolot. Opcja taksówki nie wchodzi w grę bo raz nie znam numeru, a dwa jedzie dłużej niż pociąg. Czekam i obliczam  ile czasu co mi zajmie. Przyjmuję, że jeżeli dotrę na lotnisko i wepchnę się do odprawy przed wszystkimi to zdążę. A co jeśli nikt mnie nie przepuści? W międzyczasie słyszę, że pociąg jadący na lotnisko objęty jest całkowitą rezerwacją miejsc. Pędzę zatem do kasy po numerek miejsca. Mam jeszcze 10 minut do pociągu. Kolejka nieziemska. Jeśli w niej stanę nie zdążę na następny pociąg. Decyduję się wsiąść i w razie czego udawać głupią, że nie słyszałam komunikatu o rezerwacji miejsc, który chyba był powtórzony 100  razy i zapłacę za miejsce jeśli będzie konieczność. Japonka, która sprawdzała bilet nie robiła żadnych problemów. Jadę pociągiem i zastanawiam się czy zdążę. Pojawia się na monitorze w pociągu rozkład odlotów. Wszystkie loty są na czas tylko mój jest… o 30 minut opózniony. Patrzę i prawie zaczynam płakać. Kolejny raz cudem zdążyłam na samolot i to jaki!!! Na miejscu okazało się, że gdyby nie było opóźnienia to samolot by mi odleciał…



Japonia mnie zachwyciła. Do teraz często wracam wspomnieniami do niej i śmieję się, że okazała się najpiękniejszym przypadkiem turystycznym w moim życiu. Mam nadzieję, że uda mi się tam jeszcze kiedyś powrócić ale jesienią bo ponoć w tym okresie jest jeszcze bardziej bajeczna niż wiosną.


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz