Shibuya jest najbardziej ruchliwym
skrzyżowaniem w Japonii. Kiedy wiedziałam już że spędzę trochę czasu w Japonii
wiedziałam, że na pewno muszę zobaczyć Złoty Pawilon w Kioto i właśnie owo
skrzyżowanie. Tego co dzieje się na skrzyżowaniu w momencie zmiany świateł nie
da się opisać - trzeba to po prostu
przeżyć. Wraz ze zmianą świateł tłumy ludzi przechodzą jednocześnie na drugą
stronę ulicy ocierając się o siebie i przepychając. Ludzie nawet na siebie nie
patrzą są anonimowi. Zależy im jedynie na tym by jak najszybciej przejść na
drugą stronę. Samotność - to jest właśnie to czego doświadcza się w dużych
miastach. Nie tylko w Tokio ale w żadnym innym miejscu nie czuć tego tak
wyraznie.
Niedaleko Shibuya jest Takeshita
Dori. Jak je nazwałam – najbardziej odpałowe miejsce w Tokio. Ulica, która jest
wyznacznikiem mody dla japońskich nastolatek. To jednak co tam można zobaczyć z
jednej strony zaskakuje a z drugiej strony przeraża. Buty na gigantycznych
koturnach, przezroczyste spódnice, bluzki z wizerunkami wampirów. Prawdziwe
szaleństwo, w którym uczestniczy nie tylko młodzież japońska ale i … rodzice. A
ja chodzę, obserwuję i zastanawiam się czy to czasy się tak zmieniły czy ja się
już tak zestarzałam, że nawet nie mogę sobie wyobrazić siebie parę lat
wcześniej w takich strojach jakie tam były prezentowane…
Szykuję się na pociąg na lotnisko. Jestem
na właściwym peronie. Ponieważ część pociągów ma miejsca z rezerwacją całkowitą
a część z rezerwacją częściową szukam miejsca w którym zatrzyma się pociąg z
wagonami bez rezerwacji miejsc. Rezerwacji nie miałam bo nie chciało mi się
czekać w kolejce po numerek miejsca. Miejsc
takich na peronie nie było. Wracam więc do miejsca gdzie stalam na początku.
Nagle przejeżdża koło mnie pociąg. MÓJ POCIĄG, którym miałam dotrzeć na
lotnisko. Okazało się, że miał tylko dwa wagony, które zatrzymały się na samym
początku peronu. Gdybym stała tam gdzie stałam to już bym w nim była, ale przez własną
głupotę muszę czekać na kolejny. Okazuje się, że kolejny jest dopiero za pół
godziny. Sprawdzam o której mam lot i zaczyna mi się robić słabo bo wszystko na
to wskazuje, że spóznię się na samolot. Opcja taksówki nie wchodzi w grę bo raz
nie znam numeru, a dwa jedzie dłużej niż pociąg. Czekam i obliczam ile czasu co mi zajmie. Przyjmuję, że jeżeli
dotrę na lotnisko i wepchnę się do odprawy przed wszystkimi to zdążę. A co
jeśli nikt mnie nie przepuści? W międzyczasie słyszę, że pociąg jadący na
lotnisko objęty jest całkowitą rezerwacją miejsc. Pędzę zatem do kasy po
numerek miejsca. Mam jeszcze 10 minut do pociągu. Kolejka nieziemska. Jeśli w
niej stanę nie zdążę na następny pociąg. Decyduję się wsiąść i w razie czego
udawać głupią, że nie słyszałam komunikatu o rezerwacji miejsc, który chyba był
powtórzony 100 razy i zapłacę za miejsce
jeśli będzie konieczność. Japonka, która sprawdzała bilet nie robiła żadnych
problemów. Jadę pociągiem i zastanawiam się czy zdążę. Pojawia się na monitorze
w pociągu rozkład odlotów. Wszystkie loty są na czas tylko mój jest… o 30 minut
opózniony. Patrzę i prawie zaczynam płakać. Kolejny raz cudem zdążyłam na
samolot i to jaki!!! Na miejscu okazało się, że gdyby nie było opóźnienia to
samolot by mi odleciał…
Japonia mnie zachwyciła. Do teraz często wracam wspomnieniami do niej i
śmieję się, że okazała się najpiękniejszym przypadkiem turystycznym w
moim życiu. Mam nadzieję, że uda mi się tam jeszcze kiedyś powrócić ale
jesienią bo ponoć w tym okresie jest jeszcze bardziej bajeczna niż
wiosną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz