Do Budapesztu wybrałam się zimową porą z kilku powodów. Nie lubię turystów, a w styczniu mało kto się tam wybiera, miałam dużo czasu wolnego i natrafiłam na tani bilet.
No lotnisku kupuje się łączony bilet: autobus+metro, którym dojedziemy do centrum. Nie sposób się zgubić. Autobusem dojeżdża się do samego końca następnie przesiadamy się na metro. Wszelkie mapki metra i mapy miasta bezpłatnie można pobrać na lotnisku. Metro wygląda na bardzo stare ale po chwili zaczynam się sama do siebie uśmiechać. No tak może jest i stare ale kilka linii metra działa w przeciwieństwie do o wiele większej Warszawy gdzie nadal jest tylko jedna linia.
Wysiadam na stacji Deak Ferencter. Idę na piechotę do Parlamentu. Ku mojemu zaskoczeniu wszędzie gdzie nie spojrzę żółte taksówki - wow prawie jak w Nowym Yorku!
Docieram do budynku Parlamentu. Mam szczęście, nie ma żadnych kolejek tylko dwie zorganizowane grupy. Bilety kupuje się na określoną godzinę. Wstęp jest tylko i wyłącznie z przewodnikiem, który oprowadza w różnych językach. Udało mi się dołączyć do grupy z Hiszpanii. Pierwszy raz w Europie spotkałam się, że osoby z Unii Europejskiej płacą za bilet mniej. Konieczne jest jednak pokazanie dowodu podczas zakupu. Dla tych, którzy się zastanawiają czy wejść czy też zostawić pieniądze na zwiedzanie czegoś innego mogę zdecydowanie powiedzieć że warto kupić bilet.
Budapeszt jest miastem, które można zobaczyć w całości w ciągu 2-3 dni. Jakby się jednak uprzeć to jeden dzień wystarczy nawet by pochodzić po uliczkach i zwiedzić najważniejsze zabytki miasta.
Dla miłośników kultury żydowskiej Budapeszt jest prawdziwym rajem. To właśnie tutaj znajduje się największa w Europie synagoga, które może pomieścić 3000 osób oraz trzecia na świecie pod względem wielkości zaraz po synagodze w Jerozolimie i Nowym Jorku. Oprócz niej znajdują się także inne: sefardyjska pochodząca z 1364 roku oraz ortodoksyjna na tyłach której znajduje się chupa, pod którą zawierane są małżeństwa. Sama dzielnica wypełniona jest także żydowskimi kawiarniami, restauracjami i sklepami.
To co mnie zachwyciło to kuchnia węgierska. Do dnia dzisiejszego mam w ustach smak zupy grzybowej z serem, placków ziemniaczanych i słodyczy, które tam jadłam.
Może Budapeszt nie jest tak magicznym miastem jak niektóre europejskie metropolie ale z pewnością jest wartym zobaczenia. Coraz częściej można znależć także w korzystnej cenie połączenia z Budapesztu do Azji warto zatem skorzystać z okazji i odwiedzić to miasto.
w tle ortodoksyjna synagoga na ulicy Kazinczy
żydowska chupa pod którą zawierane są małżeństwa
budynek Wielkiej Synagogi
Miałam taką samą skarbonkę pieska jak byłam dzieckiem :)