Do Cuzco dotarłam samolotem z Limy. Już na starcie czekała na mnie masa namolnych taksówkarzy próbujących wcisnąć mi kit, iż do centrum dojadę tylko taksówką. Ignoruję ich i docieram do policjanta. Pytam się gdzie są autobusy lokalne. Słyszę, że tylko taksówki są po czym widzę w oddali coś co przypomina autobus. Ponawiam pytanie prawie krzycząc, że nie interesują mnie taksówki bo chcę pojechać lokalnym autobusem. W końcu uzyskuję odpowiedz. Przystanek był na wyciągnięcie ręki ale z lotniska był on niewidoczny. Trzeba było opuścić parking i udać się w lewą stronę. Doskonały sposób na turystów by wciskać im, że jedynym rozwiązaniem jest taksówka. Za bilet płacę mniej niż 1 sol czyli 1 złoty. Bez problemu docieram do centrum i odnajduję hostel w którym mam nocować. Zarezerwowałam go wcześniej jednak nie było nawet takiej potrzeby bo miejsc noclegowych było od wyboru do koloru. Podobnie jak miejsc, w których można było wymienić pieniądze. O wiele korzystniejszy przelicznik walutowy był w centrum niż na lotnisku.
Cuzco jest urokliwym miasteczkiem położonym w peruwiańskich Andach i bazą startową dla tych, którzy wybierają się do Machu Picchu. Szczególne wrażenie robi sporych rozmiarów rynek z przepięknymi kamieniczkami i katedrą i odchodzące od niego boczne uliczki.
W mieście prawie na każdym kroku a już z pewnością w centrum spotkać można natarczywych sprzedawców z breloczkami, kamieniami, naszyjnikami i innymi pierdołami co jest naprawdę irytujące. Wydaje mi się, że samych sprzedających i sklepów z pamiątkami było więcej niż samych turystów.
Co jakiś czas pojawiały się kobiety w tradycyjnych strojach z lamami. Namawiały turystów by za opłatą zrobić sobie z nimi zdjęcia.
To co zaskoczyło mnie to supermarkety a w nich niemalże... puste półki. Nie do końca wiem czy było to związane z brakiem zapotrzebowania na produkty czy też z takim popytem.
Katedry nie zwiedzałam, gdyż obowiązywał bilet wstępu, który do tanich nie należał. Zawsze uważałam i zdania nie zmienię, że wstęp do kościołów, meczetów, synagog czy też innych miejsc w których mogą modlić się wierni powinien być bezpłatny lub opłata powinna być dobrowolna. Wyjątek mogą dla mnie jedynie stanowić miejsca, które przestały być już miejscem kultu a stanowią obiekt sztuki. Nie weszłam też dlatego, że nie interesują mnie kościoły. Może nie tyle co nie interesują co przestały interesować bo na całym świecie widziałam ich setki, które zlewają mi się w jedną całość. Zadowoliłam się zdjęciem wnętrza katedry, które widziałam w sklepie z pamiątkami.
Pieczona świnka morska to przysmak, który można kupić w wielu restauracjach w Cuzco. Jest regionalną potrawą i nie można go np. dostać w Limie. O ile w Cuzco i w Machu Picchu jest jedną z najdroższych potraw bo wielu turystów chce ją spróbować o tyle już na wioskach jest jedzeniem, które można dostać za grosze.
Nie mogłam oprzeć się pokusie by jej nie spróbować. Cóż powiedzieć jest dobra ale nie do tego stopnia by się nią zachwycać. W restauracji podano mi ją w całości abym mogła zrobić zdjęcie :) Potem kucharz przekroił ją. Świnkę je się rękoma. Po usunięciu jednak skóry, kości i wnętrzności niewiele zostaje do zjedzenia. Aby zapchać żołądek trzeba byłoby zjeść kilka takich świnek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz