czwartek, 19 września 2013

Islandia: Reykjavik

Islandia od dawna była na liście moich marzeń ale zawsze coś stawało na przeszkodzie albo bilety były za drogie albo połączeń nie było dostatecznie dogodnych. Kiedy przeprowadziłam się do Londynu Islandia pojawiła się jako jedno z pierwszych miejsc które musiałam zobaczyć. Bilety były w korzystnych cenach i połączenia były rewelacyjne. 

Wybrałam drugą połowę września na wyjazd. Do Reykjaviku przyleciałam rano. Autobusy do samego dworca autobusowego docierają sprzed lotniska. Bilety można kupić w automacie albo w kasie.

Już z samego lotniska widać, że krajobraz który się rozciąga jest niepodobny do tego, który można spotkać gdziekolwiek w Europie. Widoki faktycznie jak z księżyca. Żadnych drzew ani zieleni. To co również uderza to brak reklam na drodze, które są tak wszechobecne np. w Polsce.

Autobus zatrzymuje się na dworcu autobusowym, z którego niedaleko jest do ścisłego centrum. Sam budynek wygląda jakby swój największy rozkwit miał już dawno za sobą. Co tu dużo mówić - przypomina niektóre stare dworce autobusowe w Polsce. Najważniejsze jednak, że działają toalety i można coś zjeść.

Ruszam w kierunku chyba najbardziej znanego miejsca w Reykjaviku. Hallgrimskirkja bo o nim mowa jest luterańskim kościołem i jednym z najwyższych budynków w mieście. Ze szczytu podziwiać można panoramę miasta. 

Wnętrze jest surowe ale za to jakie piękne. Gdyby ozdobić je marmurami i złotem to nie miałoby takiego uroku.




Po wizycie w kościele idę poszukać hostel aby zostawić plecak i ruszyć dalej. Wiatr wieje niemiłosiernie. Mam wrażenie, że zaraz odpadnie mi głowa. W dodatku powietrze jest tak zimne, że z trudem można oddychać. Chyba nigdy w życiu czegoś takiego nie doświadczyłam.

Hostel jest gdzieś na obrzeżach miasta a ja gubię drogę i trafiam na cmentarz i pole urnowe. Z trudem idę bo wiatr cały czas mnie spycha. Udaje mi się wyjść na główną drogę i po wielkich trudach odnajduję hostel. Jak się pózniej okazało droga to centrum wcale nie jest taka skomplikowana. Ja poszłam jedynie dookoła.

Hostel przytulny i czysty. Miałam łóżko w pokoju 12- osobowym. Oprócz mnie były jedynie 3 osoby, których praktycznie nie widziałam. Hostel dysponował też pojedynczymi i podwójnymi pokojami. Polecam i wiem, że jak tam znowu przyjadę to będę tam nocować. Oto link:  http://www.capitalinn.is/

Pani, która tam sprzątała była Polką. Już od ponad 10 lat mieszka tam i jak mi powiedziała nie wróci do Polski bo cała jej rodzina już się tutaj przeprowadziła. Islandzkiego języka jednak nie opanowała do tej pory. Jak mówi w Islandii mieszka sporo Polaków i zawsze ktoś jej pomoże. Miała racje, Polaków jak się pózniej okazało jest sporo: w autobusach, na lotnisku i w sklepach.

Pytam się czy pogoda taka jak dzisiaj jest normą. Co usłyszałam?Takiego wiatru nie było przez 10 lat odkąd mieszka tutaj. Zatem albo mam takie szczęście albo takiego pecha.

Pomimo wiatru ruszam na spacer i oto co widzę:




Ruszam w kierunku centrum. To co je wyróżnia to kolorowe domy zbudowane z falistego materiału. Choć z daleka ma się wrażenie, że jest to gruba tektura to jednak z bliska wydają się być bardzo solidne.

To co mnie zaskoczyło to to, że w stolicy nie znalazłam ani jednego miejsca gdzie można kupić fast food. Tym samym Islandia jest pierwszym krajem, który odwiedziłam gdzie McDonald nie istnieje. Wcale mnie to nie smuci, wręcz przeciwnie!











Będąc w stolicy trzeba zobaczyć zobaczyć przeszklony budynek, który nazywa się Harpa. Architektura z pewnością zachwyci każdego.


Reykjavik jest stosunkowo mały. Jeden dzień w zupełności wystarczy na to by wszystko zobaczyć. Wracam do hostelu bo jutro czeka mnie długa podróż do Jokursarlon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz