poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Wielka Brytania: Bibury


Niedaleko Oksfordu znajduje się urokliwa wioska Bibury. William Morris - angielski malarz nazwał ją najpiękniejszą angielską wioską. Osobiście nie zgadzam się bo niedawno zobaczyłam wioskę, która bardziej zachwyciła mnie niż Bibury o czym napiszę niebawem w jednym z postów. Uważam jednak, że klimat tego miejsca i wszechogarniająca cisza sprawiają, że trzeba tu przyjechać. 

Dojazd środkami komunikacji nie jest najlepszym rozwiązaniem. Z Londynu nie ma bezpośrednich połączeń. Do Bibury kursują autobusy z Bourton on the Water albo z Kemble. Niestety z Londynu nie ma bezpośrednich autobusów do tych miejscowości. 

Dobrym rozwiązaniem są zorganizowane jednodniowe wycieczki, które wyruszają z Londynu lub Oksfordu. Niestety ich cena jest dosyć wysoka. W zależności od programu i miejsca startu jest to kwota od 50-100 funtów.

Najlepszym rozwiązaniem jest przyjazd samochodem. Ja skorzystałam z tej opcji dzięki uprzejmości kolegi, który mnie tam zawiózł. 
















środa, 26 sierpnia 2015

Egipt: Kair - Kairskie miasto umarłych

Gdyby nie fakt, że przed wyjazdem do Egiptu wpisałam w wyszukiwarkę Kair mapa i w wynikach wyszło City of the Dead czyli Miasto Umarłych to w życiu nie wiedziałabym, że takie miejsce istnieje!

Kiedy zaczęłam szukać informacji wiedziałam, że muszę tam koniecznie pojechać. Sama nazwa była dla mnie magnesem! Im więcej czytałam na ten temat tym bardziej niedowierzałam, że takie miejsce może istnieć!

Kairskie miasto umarłych jest gigantycznym cmentarzem na którym mieszkają żywi wraz z umarłymi - i to dosłownie! Ze względu na biedę setki tysięcy osób ( niektórzy mówią, że już nawet miliony) zmuszonych zostało przenieść się i zamieszkać na nekropoli. Grobowce służą jako stoły czy też łóżka i raczej nikogo to nie martwi, że dookoła jest tyle samo umarłych co żywych.

Choć rozum podpowiadał mi, że mam się tam sama nie wybierać emocje wzięły górę. Przewodnikowe porady by unikać tego miejsca nie zadziałały. Nie mogłabym przeoczyć miejsca, które jest z dala od utartych szlaków. Wiedziałam, że pobyt tam zaspokoi moją ciekawość i sprawi, że miejsce to będę pamiętać do końca życia!

Pora przejść do konkretów!

Ruszam w kierunku cmentarza. Z jednego przewodnika ( przypadkiem znalazłam go w hotelu gdzie nocowałam) wyczytałam, iż znajduje się on zaraz za targiem ptaków. Ciekawe, pełne życia i świergotu ptaków miejsce. Zatrzymuje się na miejscu aby zjeść koszeri za którym przepadam. Jem myśląc, że być może będzie to mój ostatni posiłek w życiu jeśli ktoś mnie porwie i zamorduje.





Ruszam dalej. Robi się coraz spokojniej. Ludzie jakby... wymarli. Idę główną drogą - tą samą, którą jadą nudni turyści jadący na wakacje do Hurgady i wykupujący jednodniową wycieczkę do Kairu. Nie byłam nigdy w Hurgadzie  ale co może być ciekawego w miejscu gdzie są jedynie hotele i turyści których Egipt jako niezwykły kraj pełen historii nie interesuje wcale a jedyną atrakcją jest leżenie na plaży. Ja za takie wakacje dziękuję! Gdyby ktoś mnie na nie wysłał za darmo to wolałabym zostać w domu i czytać książki!

Droga w niczym nie przypomina cmentarza. Po obu stronach domy w odcieniach szarości a dookoła brud i kurz.

Ruszam dalej. Nagle zatrzymuje mnie mężczyzna, który mówi po angielsku. Mówi, że to miejsce jest niebezpieczne i sam nie widział jeszcze samotnej turystki w tej części cmentarza. Sugeruje bym zawróciła. Nie słucham. Jak opętana ruszam do przodu





Zastanawiam się gdzie są grobowce. Nagle widzę dwóch młodych mężczyzn, którzy uśmiechają się do mnie. Ryzykuję i podchodzę do nich...


Nagle dookoła mnie nie ma nikogo. Wypowiadam jedno słowo: Quarafa? ( to nazwa tego miejsca). Uśmiechają się i kiwają głowami. Jeden z nich bierze ze sobą klucze i zaczynają mnie oprowadzać...

Grobowce są ogromne. Niektóre z nich przypominają domy i nawet mają okna. Wszystkie są zamykane. Kto ma do nich klucze ten jest ich właścicielem. Jak grobowiec jest opuszczony to natychmiast znajdują się chętni aby go zająć. Na terenie cmentarza znajdują się nawet szkoły dla dzieci sklepy i przystanki autobusowe. Jednym słowem wszystko!

W pewnym momencie wchodzę do grobowca - domu, w którym obok grobu są kanapy i stoliki. Jeden z mężczyzn proponuje mi... herbatę. Odmawiam ale mimo wszystko zaskoczona jestem gościnnością.

Drugi mężczyzna wyciąga z kieszeni kolejny pęk kluczy. Ja wyciągam z kieszeni pieniądze płacę im za bycie moimi przewodnikami i... uciekam co tchu. Włączył mi się rozum po tym jak zaczęliśmy zapuszczać się coraz głębiej cmentarza a ja nie widziałam już ani jednej żywej duszy tylko same mroczne grobowce.

Nawet nie zauważyłam kiedy a byłam już z powrotem przy targu ptaków.

















wtorek, 25 sierpnia 2015

Dania: Kopenhaga

Ten post będzie inny niż wszystkie poprzednie. Opiszę krok po kroku pomysł na jednodniówkę, którą tyle co odbyłam. 

Kopenhaga nigdy nie była na mojej liście ale zwyczajnie zgrzeszyłabym gdybym nie kupiła biletu na trasie Londyn - Kopenhaga - Londyn za jedyne 16 funtów! Choć stolica Danii nie jest miastem do którego mogłabym wracać tak jak do  Nowego Yorku, Hong Kongu czy Paryża to z pewnością miasto to pozytywnie mnie zaskoczyło i mogę powiedzieć, że jest warte zobaczenia.

Lotnisko w Kopenhadze jest nietypowe a nietypowość polega na tym, że po przylocie wchodzi się na teren lotniska gdzie są bramki i sklepy. Dopiero po przejściu prawie całego lotniska jest znak wyjścia i odbioru bagażu. 

Na terenie lotniska znajduje się informacja turystyczna. Kiedy zapytałam się o atrakcje turystyczne w Kopenhadze usłyszałam, że... blisko dworca w mieście w punkcie informacji dowiem się więcej niż tutaj!!! Nie ma to jak spławić turystę!

Do centrum dojechać można autobusem lub pociągiem. Bilety kupuje się w automatach na lotnisku. Ja wybrałam sposób drugi. Podróż zajęła 15 min. Bilet kosztuje  36 DKK czyli ok 20 zł. Można też kupić wersję burżuazyjną z wykupionym siedzeniem za łączną kwotę 66 DKK. Zastanawiam się czy ktoś z tej opcji korzysta. Jak wsiadałam do pociągu było tyle miejsc do wyboru, ze wykupienie miejscówki jest czymś zbędnym. 

Zaraz naprzeciwko dworca są Ogrody Tivoli - park rozrywki i ogród. Wstęp kosztuje 99 DKK. Nie byłam ale słyszałam od turystów, że nie warto kupować biletu.



Udałam się do centrum turystycznego po mapy i przewodniki. Gdybym nie została poinformowana na lotnisku, że w pobliżu dworca jest główna informacja to nie wiedziałabym. Na dworcu nie było żadnych oznaczeń jak do niej trafić
.
Z samego dworca blisko jest do centrum miasta. Ratusz to pierwszy budynek który spotykamy.

Niedaleko niego biegnie deptak z licznymi sklepami ( gdyby ktoś pokazał mi jedynie zdjęcie bez nazwy miasta myślałabym, że jest to jedna z handlowych ulic w Poznaniu czy w Warszawie - wszystkie wyglądają prawie jednakowo)


Sklep z klockami LEGO na jednej z glównych ulic handlowych - obowiazkowy punkt kazdego turysty






Idąc cały czas prosto główną ulica dochodzimy do skrzyżowania kilku ulic gdzie znajdują się kawiarnie i restauracje.



Na jednej z bocznych uliczek w centrum  znajduje się synagoga. Wstęp do niej możliwy jest jedynie po wcześniejszym umówieniu telefonicznym. W mieście znajduje się Muzeum Żydowskie którego projektantem jest Daniel Libeskind - ten sam, który zaprojektował Muzeum Żydowskie w Berlinie. 



Niedaleko znajduje sie kosciół Trójcy Sw z przylegającą do niego wieżą, z której rozciąga się widok na cale miasto. Wstęp kosztuje 25 DKK. Przy dobrej pogodzie ( ja mialam to szczescie ) zobaczyć można most łaczący Kopenhage i Malmo.  


wnetrze kosciola

A oto i sama wieża oraz jej wnętrze.




Widok z góry




Spacerkiem docieram do jednego z najczęściej fotografowanych miejsc - portu jachtowego i kolorowych kamieniczek. Dla chętnych możliwość rejsu w kwocie 40 DKK




Spacerkiem wzdłuż kanału udaje sie na druga stronę miasta - Christianshavn



Docieram do Kościoła Najświetszego Zbawiciela. Przyznać muszę, iż jest to jeden z najciekawszych kościołów jaki widziałam w życiu!Na sam szczyt wieży prowadza zewnętrzne schody. Odważni mogą wejść po zapłaceniu 40 DKK. Ze względu na brak czasu i lekkie zmęczenie nie udało mi się wspiąć na szczyt ale przynajmniej mam powód aby wrócić do Kopenhagi. Wnętrze robi także ogromne wrażenie - zwłaszcza organy, które są podtrzymywane przez dwa słonie.







Wracam do centrum i obieram trasę do słynnego pomnika syrenki. Po przeciwnej stronie kanału widoczny jest  budynek opery.



Po drodze natrafiam na zmianę warty przy pałacu Amalienborg.




Ruszam dalej w kierunku syrenki. Pojawia sie znak informujący w która strone iść. Miałam wrazenie, ze od znaku az do syrenki jest kilka kilometrów!





ostatnim miejscem, które zobaczylam byl zamek Rosenborg. Wstep kosztuje 90 DKK



Po dotarciu na lotnisko  mój krokomierz wskazał 21 przebytych kilometrów. To był udany dzien.