środa, 26 sierpnia 2015

Egipt: Kair - Kairskie miasto umarłych

Gdyby nie fakt, że przed wyjazdem do Egiptu wpisałam w wyszukiwarkę Kair mapa i w wynikach wyszło City of the Dead czyli Miasto Umarłych to w życiu nie wiedziałabym, że takie miejsce istnieje!

Kiedy zaczęłam szukać informacji wiedziałam, że muszę tam koniecznie pojechać. Sama nazwa była dla mnie magnesem! Im więcej czytałam na ten temat tym bardziej niedowierzałam, że takie miejsce może istnieć!

Kairskie miasto umarłych jest gigantycznym cmentarzem na którym mieszkają żywi wraz z umarłymi - i to dosłownie! Ze względu na biedę setki tysięcy osób ( niektórzy mówią, że już nawet miliony) zmuszonych zostało przenieść się i zamieszkać na nekropoli. Grobowce służą jako stoły czy też łóżka i raczej nikogo to nie martwi, że dookoła jest tyle samo umarłych co żywych.

Choć rozum podpowiadał mi, że mam się tam sama nie wybierać emocje wzięły górę. Przewodnikowe porady by unikać tego miejsca nie zadziałały. Nie mogłabym przeoczyć miejsca, które jest z dala od utartych szlaków. Wiedziałam, że pobyt tam zaspokoi moją ciekawość i sprawi, że miejsce to będę pamiętać do końca życia!

Pora przejść do konkretów!

Ruszam w kierunku cmentarza. Z jednego przewodnika ( przypadkiem znalazłam go w hotelu gdzie nocowałam) wyczytałam, iż znajduje się on zaraz za targiem ptaków. Ciekawe, pełne życia i świergotu ptaków miejsce. Zatrzymuje się na miejscu aby zjeść koszeri za którym przepadam. Jem myśląc, że być może będzie to mój ostatni posiłek w życiu jeśli ktoś mnie porwie i zamorduje.





Ruszam dalej. Robi się coraz spokojniej. Ludzie jakby... wymarli. Idę główną drogą - tą samą, którą jadą nudni turyści jadący na wakacje do Hurgady i wykupujący jednodniową wycieczkę do Kairu. Nie byłam nigdy w Hurgadzie  ale co może być ciekawego w miejscu gdzie są jedynie hotele i turyści których Egipt jako niezwykły kraj pełen historii nie interesuje wcale a jedyną atrakcją jest leżenie na plaży. Ja za takie wakacje dziękuję! Gdyby ktoś mnie na nie wysłał za darmo to wolałabym zostać w domu i czytać książki!

Droga w niczym nie przypomina cmentarza. Po obu stronach domy w odcieniach szarości a dookoła brud i kurz.

Ruszam dalej. Nagle zatrzymuje mnie mężczyzna, który mówi po angielsku. Mówi, że to miejsce jest niebezpieczne i sam nie widział jeszcze samotnej turystki w tej części cmentarza. Sugeruje bym zawróciła. Nie słucham. Jak opętana ruszam do przodu





Zastanawiam się gdzie są grobowce. Nagle widzę dwóch młodych mężczyzn, którzy uśmiechają się do mnie. Ryzykuję i podchodzę do nich...


Nagle dookoła mnie nie ma nikogo. Wypowiadam jedno słowo: Quarafa? ( to nazwa tego miejsca). Uśmiechają się i kiwają głowami. Jeden z nich bierze ze sobą klucze i zaczynają mnie oprowadzać...

Grobowce są ogromne. Niektóre z nich przypominają domy i nawet mają okna. Wszystkie są zamykane. Kto ma do nich klucze ten jest ich właścicielem. Jak grobowiec jest opuszczony to natychmiast znajdują się chętni aby go zająć. Na terenie cmentarza znajdują się nawet szkoły dla dzieci sklepy i przystanki autobusowe. Jednym słowem wszystko!

W pewnym momencie wchodzę do grobowca - domu, w którym obok grobu są kanapy i stoliki. Jeden z mężczyzn proponuje mi... herbatę. Odmawiam ale mimo wszystko zaskoczona jestem gościnnością.

Drugi mężczyzna wyciąga z kieszeni kolejny pęk kluczy. Ja wyciągam z kieszeni pieniądze płacę im za bycie moimi przewodnikami i... uciekam co tchu. Włączył mi się rozum po tym jak zaczęliśmy zapuszczać się coraz głębiej cmentarza a ja nie widziałam już ani jednej żywej duszy tylko same mroczne grobowce.

Nawet nie zauważyłam kiedy a byłam już z powrotem przy targu ptaków.

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz