Ruszamy do Batad czyli wioski znanej ze spektakularnych widoków na pola ryżowe. W Banuae zaczepiają nas lokalni przewodnicy oferujący dojazd i bycie przewodnikiem. Lokalni przewodnicy czyli zwyczajni naciągacze którzy w zamian za kosmiczne pieniądze oferują wyjazd zorganizowany do Batad.
Ich upierdliwość nie ma końca! Słowo NIE niejednokrotnie nie wystarcza zwłaszcza jak widzą kogoś kto się waha. Wtedy zaczyna się najgorsze co może być czyli negocjacje, w których turysta cieszy się że zrobił interes życia bo naciągacz obniżył cenę i to wydawałoby się że znacznie a sam oszust cieszy się, że znalazł kolejnego frajera, który za cenę niby niską dla turysty ale nadal korzystną dla naciągacza zgodził się pojechać.
Sama wypracowałam już metody na natrętów - albo mówię zdecydowanym głosem, że nie jestem zainteresowana ( nadsłuchuję jednak jaka jest końcowa cena, którą proponuje naciągacz aby najniższa podana przez niego cena była dla mnie ceną wyjściową od której zacznę moje targowania z następnym naciągaczem) albo mówię, że kocham chodzić i dotrę w dane miejsce na piechotę nawet jeśli ma mi to zająć 4h. Wtedy najczęściej wszyscy odczepiają się.
Ruszamy na piechotę i postanawiamy złapać kogoś mieszkającego z dala od miasta kto nas zawiezie za zdecydowanie niższą kwotę niż ta którą proponują tutejsi naciągacze.
Długo nie musimy czekać. Kawałek za miastem sam do nas podjeżdża mężczyzna. Płacimy 150 PHP od osoby. Jedziemy 30 min. Kierowca mówi nam, że już dalej nie może jechać bo jest zakaz wjazdu. Jak się potem okazało była to kompletna bzdura. Tam gdzie nas zawiózł kierowca były kolejne samochody i motorowe taksówki, które zawoziły chętnych do miejsca gdzie zaczynał się już las i szlak na pola ryżowe. Chyba chodzi o to aby każdy mógł trochę zarobić. My ruszyliśmy na piechotę. Trasa w dół aż do szlaku zajęła nam 35 min.
A teraz najzabawniejsza historia. Na szczycie spotkaliśmy naciągacza, który oferował nam w Banaue wycieczkę. Odmówiliśmy i powiedzieliśmy mu, że jesteśmy super wysportowani i dojdziemy tam na piechotę ( normalnie zajęłoby to ok 5h). Kiedy nas zobaczył przecierał oczy ze zdziwienia i zapytał czy dotarliśmy na piechotę. Nie chcieliśmy wyprowadzać go z błędu :)Uwierzył!
Idziemy szlakiem w kierunku pól ryżowych. Można zejść do samej wioski lub wspiąć się aby zobaczyć widok z góry. My wybraliśmy tą drugą opcję. Ograniczeni byliśmy autobusem powrotnym do Manili. Zejście bowiem do wioski zajęłoby kolejne 40 minut w jedną stronę. Może następnym razem będzie okazja.
Szlak prowadzi przez las i jest bajeczny. Idziemy a dookoła rozciągają się pola ryżowe. Muszę przyznać, że to jedno z piękniejszych miejsc jakie w życiu widziałam!!!
Docieramy na górę. Na szczycie trzeba uiścić opłatę w wysokości 100 PHP ( 8zł). Dla chętnych jest sporo miejsc noclegowych i drobnych barów.
Spędzamy trochę czasu rozkoszując się widokiem i ruszamy w drogę powrotną. Zatrzymujemy się przy sklepiku z pamiątkami i wykorzystujemy okazję aby porozmawiać trochę ze sprzedawczynią.
Odkąd tu przyjechaliśmy zastanawialiśmy się co się dzieje ze zmarłymi. Nie widzieliśmy tu bowiem żadnego cmentarza a już dosyć poznaliśmy okolicę. Kobieta rozwiała nasze wątpliwości mówiąc, że "zmarli żyją...z nami!".
Kobieta, która była koło czterdziestki zaczęła opowiadać nam o swojej nieżyjącej już babci. Mówiła że do niedawna jeszcze ludzie czekali pięć dni aż ciało zacznie się rozkładać. Dopiero po nich ciało można było pochować. Sama pamięta jak jej zmarła babcia siedziała na krześle ( ludzi chowa tam się w pozycji siedzącej) z nosa, ust i uszu wychodziły robaki oczy były wytrzeszczone a język zwisał. W dodatku zapach przy takim upale był nie do zniesienia.
Dopiero od niedawna wstrzykuje się zmarłym środki opóżniające rozkład ciała. Po pięciu dniach ciało chowa się w czymś w rodzaju jaskini gdzie spoczywa kilka innych ciał. Następnie czeka się od kilku do kilkunastu lat aż ciało się rozłoży a kości zabiera się... do domu i najczęściej umieszcza pod sufitem lub w pobliżu rzeczy codziennego użytku! Wyjęcie kości z grobu poprzedza uroczystość tzw pogrzeb wtórny na który przybywa cała rodzina.
Na zakończenie dodała, że niektórzy tak "uwielbiają" towarzystwo zmarłych, że nawet po pięciu dniach od śmierci się z nimi nie rozstają. W Batad mieszka rodzina, która już od paru lat trzyma swoją ubraną i siedzącą w formalinie babcię w domu. Czasem jak mają potrzebę z nią porozmawiać to ... otwierają drzwi do jej pokoju i rozmawiają z nią.
Po tej informacji uznaliśmy że na nas już pora. Wyszliśmy z Batad. Udało nam się złapać busa na sam szczyt za który zapłaciliśmy 100 PHP. Potem złapaliśmy busa do samego Banaue płacąc 100 PHP od osoby. Łącznie za osobę zapłaciliśmy 300 PHP a ni 1000 PHP jak chcieli wycieczkowi naciągacze.
czaszka małpy w samochodzie; żarówki zaczynały świecić się kiedy samochód hamował