Chyba żaden owoc nie wywołuje tylu emocji co durian. Przez jednych jest uwielbiany przez innych odrzucany ze względu na smak i zapach. Nie bez powodu - durian zwyczajnie śmierdzi. A smród ten przypomina wszystko co najgorsze: rozkładające się ryby, śmieci, śmierdzące stopy.
Dla wielu jednak jest przysmakiem co ma także odzwierciedlenie w cenie. Durian bowiem do tanich nie należy. Wręcz przeciwnie - na azjatyckim rynku jest jednym z najdroższych owoców.
Każdego roku hotele walczą z gośćmi hotelowymi aby ci nie wnosili tego owocu do pokojów tylko spożywali go na zewnątrz. Bezskutecznie - klientów nie odstraszają nawet kary. W hotelu, w którym nocowaliśmy nie pomogły ostrzeżenia i kary - smród zaczął roznosić się po piętrach. Dostęp świeżego powietrza nie zabija zapachu, który wnika w każdą szczelinę i utrzymuje się. Jednym ze sposobów na zabicie zapachu jest kawa.
A teraz do konkretów. Poniżej na zdjęciu durian. Jak widać jest on całkiem sporych rozmiarów. Sprzedawany jest bardzo często w małych kawałkach.
Moja pierwsza durianowa próba była w Tajlandii. Wtedy jeszcze nie wiedziałam do końca co to takiego. Jadalna część jest jasnożółta i bardzo miękka. Kiedy chwyci się ją w ręce szybko się rozpada a kiedy wkłada się ją do ust to szybko ... chce się ją wypluć! Takie przynajmniej było moje pierwsze wrażenie.
Przez długi czas nie powróciłam do durianu aż do mojego ostatniego wyjazdu kiedy postanowiłam spróbować jeszcze raz. Tym razem padło na ciasto durianowe. Cóż powiedzieć. I tym razem mnie nie zachwyciło ale przynajmniej nie miałam odruchów wymiotnych i myślę, że za jakiś czas spróbuję jeszcze raz. Być może to kwestia przyzwyczajenia kubków smakowych...
Poniżej durianowe szaleństwo. Są durianowe ciastka, lody, kawa, czekoladki a nawet...popcorn!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz