środa, 11 października 2023

Busan

Do Busan dotarłam samolotem z Japonii, dokładnie z Fukuoki. Zastanawiałam się czy wybrać prom czy lot bo cena była zbliżona. Już miałam kupować bilet na prom (bilety można kupić online na stronie: https://www.jrbeetle.com/en/fare/fukuoka-to-busan/ ), ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie. Samolotem doleciałam w godzinę. Prom płynie 3h 40 minut. Nie czas dojazdu zadecydował o wyborze, ale komfort. Myślałam, że podróż promem będzie relaksująca, ale po przeczytaniu różnych komentarzy okazało się, że prom po prostu pędzi, nie ma mowy o relaksie, wręcz przeciwnie- można nabawić się choroby morskiej.

Już po przylocie na lotnisku, ale także pózniej w mieście bombardowały mnie bilboardy informujące o tym że w 2030 w Busan odbędzie się EXPO, a miasto już jest gotowe.  

Trzeba było sprawnie wydostać się do centrum. W Korei obowiązuje karta komunikacyjna, którą można kupić na stacjach, w małych kioskach. Niestety nie można jej kupić w automatach na stacjach metra. Jedynie przylatując do Seulu można ją zakupić w maszynie. Działa ona w autobusach, metrze i w niektórych sklepach na terenie całego kraju. Jest to o tyle dobre, że jadąc potem do Seulu nie trzeba kupować nowej karty. Kosztuje ona od 3000-5000 won. Cena jest uzależniona od tego jak wygląda. Te które mają jakieś urocze pamperki kosztują więcej. Wydaje mi się jednak, że nie mamy wpływu jeśli chodzi o wybór. Ja od razu dostałam kartę z pamperkami za którą zapłaciłam 4500 won. Jeżeli środki zostaną na koncie wylatując z kraju można udać się do sklepu i odzyskać pieniądze które na niej są. Kartę będzie można wykorzystać następnym razem kiedy ponownie się przyleci do Korei. Najlepiej od razu doładować kartę o około 20000 won bo przemieszczając się po Korei szybko wydamy taką kwotę. Doładowywać kartę można jedynie gotówką (być może są punkty gdzie można doładować ją kartą kredytową ale ja takich nie spotkałam). Kartę odbijamy wchodząc do metra i autobusu oraz wychodząc z niego. Na tej podstawie naliczana jest opłata. Autobusy kursują w kolorach czerwonym, niebieskim i zielonym. Czerwone oznaczają linie pospieszne i są najdroższe. Zielone są najtańsze.  

Po kupieniu karty udałam się do hostelu gdzie miałam nocleg, aby zostawić bagaże. Ucieszyłam się gdy błyskawicznie znalazłam miejsce, ale z wejściem było już gorzej. Kiedy w końcu ktoś wychodził i udało mi się wbić okazało się, że hostel jest zamknięty. Na szczęście chwilę pózniej właściciel odezwał się do mnie (był w sklepie) i mogłam zostawić bagaże. Ruszyłam na podbój miasta. 

Chyba największą atrakcją jest dzielnica kolorowych domów czyli Gamcheon Culture Village. Przy wejściu znajduje się informacja turystyczna, w której można kupić za 2000 won mapę ze wszystkimi sklepami. Teoretycznie jej zakup jest obowiązkowy bo opłata jest przeznaczana na rozwój tej dzielnicy, ale w praktyce dużo osób jej nie kupowało. Na mapie oprócz informacji o sklepach istnieją miejsca na stempelki, które można zdobyć w różnych częściach. Większość barów i kawiarenek znajdujących się tam nie ma toalet. Publiczne toalety zlokalizowane są w kilku miejscach w dzielnicy. 






Kolejną atrakcją jest targ rybny - Jagalchi Fish Market. Jadąc z Gamcheon Culture Village kierowca miał mi powiedzieć gdzie mam wysiąść. Dobrze, że potrafiłam liczyć na siebie bo o tym zapomniał. Targ jest ogromny i otwarty praktycznie całą dobę. Rano można kupić świeże ryby, a do póznego wieczora można zjeść ryby i owoce morza w jednej z licznych restauracji. 









Z opowieści osób, które poznałam w hostelu w Busan jest nabrzeże z promenadą, które nie jest szczególnie interesujące. Zdecydowałam je sobie odpuścić. Udałam się na dworzec kolejowy by następnego dnia wyruszyć do Seulu. Za bilet zapłaciłam 59,800 won. Miałam wyruszyć o 8:05 a na miejscu być o 10: 48. Na dworcu byłam na styk. Mój wagon miał numer 17 i był ostatni. Zajęło mi chwilę, aby nie niego dotrzeć. 17 wagonów robi wrażenie w porównaniu z pociągiem z 4 wagonami, którym jechałam niedawno z Gdyni do Poznania. Siedzenia były jak w autokarze: przejście przez środek, a po prawej i po lewej stronie po dwa siedzenia. Nie przy każdym siedzeniu znajduje się kontakt do ładowania. By naładować swój telefon musiałam prosić mężczyznę, który siedział za mną. W pociągu działał internet i na szczęście jakość była lepsza niż w pociągach w Japonii. Chociaż na bilecie był kod QR przed wejściem do pociągu nie było żadnych bramek do jego zeskanowania (chyba, że nie widziałam), także w środku nie było żadnej kontroli. Jadąc pociągiem miałam wrażenie że nigdy nie wyjechałam z miasta. Co chwilę równolegle ciągnęły się autostrady lub ciągnące się kilometrami zabudowania w postaci wieżowców. W środku nie było żadnego wagonu gastronomicznego, być może znajdowały się w innych pociągach. Trasa Busan - Seul jest jedną z najpopularniejszych w kraju. Co chwilę na tej trasie kursują pociągi, których opóznienie wynosi maksymalnie 4 minuty. Mój pociąg właśnie był o tyle opózniony. Niezle!

środa, 12 kwietnia 2023

Sozopol

 


Urocze miasteczko do którego można dojechać z dworca autobusowego, który znajduje się w centrum Burgas. Bilety można kupić za gotówkę w autobusie. 
Przystanek w Sozopolu znajduje się praktycznie w centrum miasta, niedaleko niego znajdują się restauracje oferujące ryby i owoce morza. Miasteczko jest dosyć małe i spędziliśmy w nim kilka godzin, ale przypuszczam, że w sezonie turystycznym można tu spędzić nawet cały dzień. Kiedy my byliśmy kropił deszcz, a kilka restauracji było zamkniętych, być może będą otwarte w sezonie turystycznym. 

Warto udać się do tutejszego Muzeum Etnograficznego, aby zobaczyć regionalne stroje ludowe, dawny wystrój domu oraz firanki, które zrobione są z sieci rybackiej. Nam się bardzo podobało.




wtorek, 11 kwietnia 2023

Burgas

Bułgaria nigdy nie była na liście miejsc, które chciałam zobaczyć, choć słyszałam o niej wiele z opowiadań mojej mamy, która często w latach swojej młodości tam jeździła. Nadarzyła się okazja – pojawiły się tanie loty do Burgas. Długo się nie zastanawiałam i kupiłam bilet dla siebie i dwójki moich małych podróżników na kwiecień. Ponieważ ostatnio Bułgaria staje się coraz bardziej popularnym miejscem wypoczynku – zwłaszcza okolice Słonecznego Brzegu byłam ciekawa czy faktycznie Bułgaria staje się drugą Hiszpanią czy Włochami do których tak często lubię jeździć pod względem turystycznym.

Lotnisko w Burgas należy do stosunkowo małych i łatwo się na nim odnaleźć. Przy wyjściu są kantory, a panie wręczają ulotki z hotelami na wybrzeżu. Autobus, który jedzie do centrum miasta znajduje się blisko lotniska. Trzeba jednak uważać bo wychodząc z lotniska po lewej stronie znajduje się przystanek autobusowy. Wprawdzie docelowo dojedziemy nim do centrum, ale jedzie on dookoła przez pobliskie miejscowości, aż w końcu dotrze na przystanek z którego docelowo pojedzie do centrum. Aby zatem dotrzeć do właściwego przystanku należy wyjść prawie poza lotnisko i tam znajdziemy przystanek autobusowy. Bez obaw – można go znaleźć bez problemu. Zazwyczaj tłumy pasażerów się kierują w jego stronę. Bilet kosztuje 1,5 BGN (3,30 zł) i można za niego zapłacić tylko gotówką. W autobusie jest pani, która chodzi i sprzedaje bilety. Autobus zatrzymuje się na wielu przystankach. Do samego centrum jechaliśmy 40 minut, w drogę powrotną autobus zatrzymywał się rzadziej i jechaliśmy 30 minut.

Moje wrażenia: cieszę się, że przylecieliśmy tutaj tylko na kilka dni. Widać, że miasto stara się przyciągnąć turystów, ale w porównaniu z innymi miejscowościami turystycznymi w innych krajach jest mało atrakcyjne. Byliśmy w kwietniu i chociaż było stosunkowo ciepło mało było atrakcji. Miałam wrażenie, że Burgas to dwie dosyć długie ulice pełne banków i sklepów z ubraniami i innymi bzdetami. Nawet moja 4-letnia córka zauważyła, że mało jest ciekawych miejsc dla dzieci i miała rację. W samym centrum ciężko też było znaleźć lokale gastronomiczne. Pełno było budek z kebabami czy z pizzą oferujące jedzenie na wynos lub drogie restauracje, których też nie było za dużo. Co jakiś czas spotykaliśmy Polaków z samolotu, którzy też mieli ten sam problem i poszukiwali miejsca gdzie zwyczajnie można by było usiąść i coś zjeść. Zwyczajnie takich miejsc tam brakowało i nie sądzę, że w sezonie turystycznym nagle będzie ich wysyp.

Na głównej ulicy znajduje się kilka sklepów z pamiątkami i te miejsca naprawdę polecam bo można kupić w nich ręcznie robione lokalne pamiątki zamiast tradycyjnej chińszczyzny. Wśród nich można kupić ręcznie robione kolczyki, talerze czy też dzbanuszki. 



Wszystkie atrakcje (niestety nie ma ich za wiele) znajdują się w ścisłym centrum i można do nich dotrzeć na piechotę. Jedną z atrakcji jest molo, które czasy świetności ma dawno za sobą. Przydałoby się chociaż, aby na nowo je pomalować farbą, aby zakryć rdzę. Plaża faktycznie robi wrażenie: jasny, drobniutki piasek ciągnie się kilometrami, a i plaża jest niesamowicie szeroka i przypuszczam, że w sezonie wypełniona turystami. Wzdłuż plaży ciągnie się promenada, także i ona nie jest pierwszej świeżości. Brakuje ławek, kwietników. W wielu miejscach fragmenty murów są popisane lub uszkodzone. Także jeśli chodzi o atrakcje dla dzieci to jest ich mało – placów zabaw jest jak na lekarstwo.





Miłośnicy zabytków żydowskich będą zadowoleni. W Burgas znajduje się piękny budynek synagogi, który obecnie pełni funkcję galerii. 
budynek dawnej synagogi

To co zawsze robimy to udajemy się na lokalny rynek. Znajduje się niedaleko centrum i można na nim kupić nie tylko warzywa i owoce ale ryby i lokalne pieczywo. 







Z pewnością dla dzieci ogromną atrakcją będzie muzeum awionetek i samolotów znajdujące się przy samym lotnisku, które można odwiedzić przed wylotem. Można zobaczyć nie tylko jak wyglądał dawny bułgarski samolot pasażerski, ale i do niego wejść podobnie jak do innych eksponatów.




W mieście znajduje się Muzeum Etnograficzne, które bardzo chciałam zobaczyć z uwagi na interesujące eksponaty. Niestety okazało się, że jest nieczynne do odwołania. 

To z czym nie spotkałam się w żadnym innym miejscu to niekończące się nekrologi, które umieszczane są nie tylko na słupach, ale i na drzwiach domów i informują nie tylko o zgonie, ale także o rocznicy śmierci. Niektóre z nich pomimo, że są już dawno wypłowiałe to wiszą nadal. 
nekrologi w centrum miasta